Nigdy nie zastanawiałam się jak to będzie mieć dziecko. Tak już mam, nie analizuję pewnych rzeczy przed czasem. Kupuję skok ze spadochronem, a myśleć że zesram się ze strachu, zaczynam dopiero jak osoba przede mną wyskoczy i mam minutę żeby do niej dołączyć. Po czasie stwierdzam, że to bardzo dobre zagranie było i z dzieckiem i spadochronem. Jeśli nie masz jeszcze dziecka weź ze mnie przykład, nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Usiądź, wypij kawę, najlepiej ciepłą, albo od razu butelkę wina, wyśpij się i nie wyobrażaj sobie Bóg wie czego…nie masz takiej wyobraźni.
Nie jest łatwo wyobrazić sobie pobudki co godzinę. Brzmi słabo, ale to nic nadzwyczajnego dla zawodowej mamy. Pewnie nie przypuszczacie, ale to jest do przeżycia. Owszem horror, ale nie umrzesz, co najwyżej przy którejś pobudce dasz dziecku butelkę z samym modyfikowanym mlekiem bez domieszki wody i zaśniesz wkładając mu ją w oko (true story). To mija.
Kiedyś zastanawiałam się po co właściwie są poradniki dotyczące karmienia piersią. Przecież to jest tak, że siadasz, przystawiasz, dziecko odwala całą resztę. Wtedy nie wiedziałam, że mój Milan może być tym jednym na milion, który nie opanuje sztuki prawidłowego ssania …nigdy. Będąc w ciąży nie rozumiałam czemu koleżanka z pracy kazała mi mieć w gotowości zamrożone liście kapusty i co to w ogóle ten cały nawał? Nie przewidziałam, że któregoś dnia obudzę się z biustem Pameli Anderson i świdrującą w głowie myślą, że przecież skoro sylikon potrafi eksplodować to może te moje balony też. Spokojnie, one nie eksplodują. Co najwyżej krwawią i napieprzają. Niewyobrażalne, ale do przeżycia.
Nie wyobrażałam sobie, że to w ogóle możliwe, żeby osoba z takimi problemami ze snem jak ja przyzwyczaiła się do spania w jednym pokoju z Szumisiem. Tymczasem nocna rozmowa z mężem:
Michał: Czego szukasz?
Ja: Szumisia.
Michał: Przecież Milan już śpi.
Ja: Ale ja nie mogę zasnąć, wybacz ale za głośno oddychasz.
Cześć, nazywam się Żaneta. Jestem Szumisioholiczką.
Macierzyństwa nie można sobie wyobrazić bo nie tyle zmienia się Twoje życie, co zmieniasz się ty. Stajesz się mamą. Czyimś całym światem, czyjąś miłością, opoką, nadzieją, super bohaterką. Stajesz się kobietą dla której nie ma rzeczy niemożliwych, która w razie potrzeby wydłubie oczy komu trzeba, która mogła nie dbać o siebie, ale już zawsze będzie dbać o dziecko. Która dziś zrobi rzeczy, które jeszcze do niedawna były niewyobrażalne, która już nigdy nie pomyśli w pierwszej kolejności o sobie. Dla której nie ma nic cenniejszego niż zdrowie jej dzieci i nic piękniejszego niż ich uśmiech. Diamenty bledną. Która już zawsze będzie kochać i będzie kochana.
Która nie zje już całego arbuza zapominając o istnieniu męża ( to o mnie), która mając pustą kosmetyczkę prędzej przegapi – 40 % w Rossmanie, niż – 30 w Tesco na dziale dziecięcym (i bez problemu pojedziesz styrana po całym dniu 50 km żeby zrobić zapas śpioszków) Która kiedyś mogła tydzień podłogi nie myć, a teraz robi to codziennie….w porywach parę razy.
Nie nauczysz się macierzyństwa z poradników, od sexy mamy, teściowej czy Pani Gadżet. Nie musisz, już to potrafisz, masz to we krwi. Zrobisz dla swojego malucha wszystko i to czyni Cię najlepszą mamą na świecie. Nie panikuj, nie bój się. Macierzyństwo to żadna filozofia, ani tajemna wiedza skrywana przez mnichów w klasztorze Shaolin. To trochę sztuka improwizacji.
Twoja mama wychowała Cię bez googla. Wszystkie odpowiedzi znalazła w sobie, w Twoim uśmiechu, Twoich oczach, w miłości, która grzała jej serce. Ty też je tam znajdziesz. Nie wyobrażaj sobie macierzyństwa, przeżywaj je każdego dnia najlepiej jak potrafisz. Tej miłości nie ogarniesz ani głową, ani rozumem, ani nawet sercem. Ona przerośnie wszystkie Twoje wyobrażenia.
Kiedyś się wyśpimy, wypijemy ciepłą kawę i zrobimy to wszystko co teraz wydaje się nieosiągalne.
W tym wyjątkowym dniu życzę Nam żebyśmy już zawsze były najlepszymi mamami na świecie.