Kiedy byłam w ciąży modliłam się o mądre dziecko. To był błąd. Teraz już wiem, że powinnam była modlić się o mądre i spokojne dziecko. Macierzyństwo jest piękne, to głowy powód dla którego warto być kobietą… ale to nie zmienia faktu, że czasem mam ochotę wystawić go na czarnym rynku.
Z założenia macierzyństwo jest piękne, a dzieci to małe drożdżowe aniołki, nadziane dżemem, posypane cukrem pudrem. No z założenia…
Dziecko to masa emocji. Tak ciepłych jak letni słoneczny dzień. Rozpalają Ci serce, koją nerwy. Grzeją w jesienne wieczory (chyba nawet lepiej niż wino) unoszą nad ziemią kiedy sił brak. Ale są dni, kiedy inne emocje biorą górę. Tylko o tym się nie mówi, nie pisze, nawet nie szepcze. To nie ładnie, to nie wypada. Kobieta jest stworzona do bycia matką i musi godnie, dumnie, prosto (nie garbimy się, nawet jak już ręce opadają) i z uśmiechem na twarzy brać na klatę cały ten inwentarz.
Tylko czy oby na pewno musi ? Ja nie muszę! Ty chyba też nie musisz !
Ze szpitala pamiętam płacz, nie Mila. Mój (choć swoją drogą on też się trochę darł) Płacz ciężki do wytłumaczenia. Płacz bo Milo jest taki mały, bo pogoda taka brzydka, bo świat taki zły, bo Duda jest prezydentem, bo pogoda jednak ładna. Płacz bo on płacze, płacz bo mąż ma pępkowe, płacz bo obiad niedobry, płacz bo tak – masz z tym problem?? !!!
Mądra położna powiedziała „To normalne, to hormony.”
– Hormony ? Ale jak to ??? Płacz 😂😂😂
Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Myślałam, że skoro tak reaguję to może nie nadaje się na mamę, może to depresja poporodowa, a może jednak ten koniec świata się w końcu zbliża…
Minęło po 4 dniach. To była frustracja w wersji light, wersja hard czaiła się już za rogiem.
W pierwszym tygodniu od narodzin Milki odwiedziła nas położna środowiskowa. Na dzień dobry powiedziała.
– Obowiązkowo 2 razy w tyg. wychodzi pani z domu. Bez dziecka.
– Po co?? pomyślałam. Przecież my się świetnie razem bawimy. Nie potrzebuję nigdzie uciekać.
Przychodziła co tydzień i pytała czy gdzieś już byłam. Ja za każdym razem już nieco bledsza, choć jeszcze wciąż nie w kolorze ściany, z uporem odpowiadałam.
– No….nie.
– Przyjdę w następną środę. Do tego czasu ma Pani iść na kawę, plotki, paznokcie, cokolwiek, gdziekolwiek.
Bla Bla Bla. Przyszedł tydzień kiedy nieznośnie męczył mnie ból głowy. Aktualizacja. Wciąż męczy. Synka mam pięknego, wspaniałego, przystojnego. Nie bez powodu brakuje tu słowa grzecznego. Z drugiej strony nie oczekujmy cudów po takich rodzicach…
Wracając do sedna sprawy, przyszedł dzień kiedy mój syn cały dzień albo płakał leżąc albo płakał na rękach albo sprawił wrażanie, że zaraz będzie płakał. Moja głowa bolała zajebiście, bardzo mocno lub zajebiście mocno (i wciąż boli !!!!) Moja frustracja nie mieściła się na żadnej skali. Złość, gniew, bezsilność. Od rana do wieczora. WRÓĆ 24h na dobę kupa, siku, płacz, migrena, płacz, kupa, siku, rzyg… Kocham go jak cholera, ale myślałam, że zwariuję. Dziecko czemu płaczesz, co Ci dolega, kiedy skończysz? No łap tego smoka. Kiedy przestaniesz? Czy ktoś może się nim zająć?!?!?! Czy skoro mam dość znaczy, że jestem złą mamą ? Coś ze mną nie tak ?! Czy tylko ja tak mam? WHY?!?!
Wtedy zrozumiałam czemu miałam wychodzić czasem z domu.
Kiedy mąż przyszedł z pracy wstałam, ubrałam się i trzasnęłam drzwi. Nie miałam planu co dalej, ale miałam plan żeby wyjść z domu.
Skończyłam w drogerii. Nie wiedzieć czemu i po co kupiłam 8 pomadek…nie mogłam się zdecydować.
I teraz już wiem, że w całej tej gonitwie za czystym pampersem i pachnącą pupą trzeba pamiętać o sobie. Niczego Wam nie radzę…jedynie delikatnie sugeruję, żebyście potem nie skończyły z 8. podobnymi pomadkami, których nie można już zwrócić.
2 godziny później stęskniona, szczęśliwa, z nie małymi wyrzutami sumienia wróciłam do moich chłopaków.