Czytam ostatni dużo blogów. Wiem, to niedorzeczne. Powinnam czytać tylko swojego, ale czasem mnie fantazja ponosi. Z jednego wyczytałam, że zostając mamą, powinnam zapomnieć o sobie, planach i marzeniach na rok. Popatrzyłam na siebie, no niezła lala myślę, przeniosłam się w tropiki, w które planuję pojechać, pomyślałam o moim wymarzonym blogu, który mam i wkurzyłam się – w realu rzadko używam tego słowa. Za delikatne. No wkurwiłam się po prostu.
Kiedyś wszystkiemu winien był Tusk. Dziś jemu daliśmy już spokój, ale za to notorycznie zwalamy coś na dzieci. Dziecko stało się świetną wymówką. Ok, pewnie ta wymówka funkcjonuje od dawna, ale ja w temacie dopiero od niedawna. Przez pierwsze 3 miesiące syn testował naszą wytrzymałość, a mówiąc wprost darł się za każdym razem nie tylko kiedy była ku temu okazji. On powodów nie potrzebował. Czwarty miesiąc był okresem stabilizacji. Odpuścił nam bo zorientował się, że jak tak dalej pójdzie będzie dzieckiem z rozbitej rodziny i starych będzie miał w białych kaftanach. Ten kto uważa, że dziecko jest dobrym pomysłem na ratowanie związku jest takim samym idiotą co ten który wymyślił powiedzenie „spać jak dziecko”. Potomstwo polecam tylko parom stabilnym emocjonalnie, zrównoważonym psychicznie i potrafiącym rozmawiać. Reszta niech kupi rybki, szczura albo kwiatki doniczkowe (kaktusy polecam). Dziecko jest próbą dla związku. Połowa sukcesu jeśli macie spokojne dziecko. Jeśli natomiast szczęścia zabrakło… przytulam Was mocno, mimo, że i tak nic Ci to nie, ale chęci się liczą.
Bloga zaczęłam pisać 4 dni przed narodzinami syna…teraz wiem, że to nie był ambitny plan tylko głupi. Milion razy mogłam odpuścić, 359 razy chciałam bo przecież zawsze miałam zajebistą wymówkę. Dziecko, bardzo angażujące, takie cudowne, ale jednak angażujące. Słodki Jezusie z Nazaretu, jestem mu przecież potrzebna. Po co ja się w to bawię, powinnam mu śpiochy prasować, tyłek smarować, kotlety bić, a nie się wygłupiać.
Zostając mamą, zapomnij o planach, marzeniach i sobie na rok. Kiedy jest naprawdę ciężko te zdanie cały czas do mnie wraca.
Ale nie. Po prostu nie. Nie zgadzam się. Nie zrezygnuję z siebie tylko dlatego, że mam już inną robotę 24/7. Nie korzystam z tej wymówki. Wymyśliłam za to nową, swoją „Jak widzisz mężu dziś nie posprzątałam, post pisałam. No sorry, sam rozumiesz ?!.” Nie zapominam o życiu na rok. Milan się uspokoił, jest boski, rozpływam się nad nim. Przestał na mnie rzygać, ale kwestii sikania na mnie wciąż nie rozwiązaliśmy. Nadal co prawda nie rozumiem czemu ten rok z dzieckiem nazywa się „urlopem macierzyński” a nie np. „zapieprz macierzyński”, „rok pieluchowania”, „praca przy obsłudze VIP”, „areszt domowy”, ale dziecko nie znaczy końca marzeń, pasji i celów. Powoli wracam też do sportu, bo czemu nie?
Najłatwiej odpuścić, najwygodniej usiąść przed TV, walnąć nogi na stół, winko, popcornik, chipsiki czy co tam kto lubi. Najłatwiej. Tak. I proszę bardzo. Nikt nie broni, nowa ramówk na TVN całkiem spoko, też mnie kusi. Jak myślicie, kto jest agentem ? Tylko, że ja nie chcę nijakiego życia. Chcę więcej. Ten rok w domu z dzieckiem potraktowałam też jako rok rozwoju. Nie jest łatwo, ale idę do przodu, czasem idę, czasem się turlam, czasem ktoś mnie musi kopnąć, zepchnąć ze schodów, ale jednak wciąż do przodu.
Nie róbcie z dziecka wymówki. Nie dajcie się zakopać w pieluchach, gotowaniu, sprzątaniu. Nie dajcie się swoim lękom.
Miejcie swój kawałek życia, róbcie coś dla siebie, możecie tak wiele. Tak wiem, łatwo nie jest i nie będzie, nic co jest w życiu dobre nie przychodzi łatwo. Niecałe 5 miesięcy temu uczyłam się dodawać zdjęcia na bloga, dziś startuję w konkursie na BLOG ROKU. Mam szanse na przejście do kolejnego etapu jak Korwin Mikke na zostanie prezydentem, ale marzę odważnie, mierzę wysoko. Miałam ze 100 argumentów przeciw, na potrzebę sytuacji wymyśliłabym więcej, jak nic do 200 bym dobiła, ale ktoś mi powiedział, że nie muszę być najlepsza, żeby zacząć. Muszę zacząć, żeby być najlepsza. Wy też! Będziecie najlepsze, musicie tylko zacząć.