– Jakie są Pani wymagania finansowe ?
– Wie Pani, tak potrzebuję 3 300 zł na życie plus umowa.
-To chyba niestety muszę podziękować, poszukuję kogoś na 3-4 dni w tygodniu. Odpowiadam lekko zszokowana.
– Ale wie Pani, ja nie muszę tylko u Pani pracować. Ja potrzebuję 3300 miesięcznie, Pani może mi dodatkową pracę u koleżanki znaleźć.
– Zbieram szczękę i pociążowe włosy z podłogi – Wie Pani raczej nie.
– Dla mnie to obojętne gdzie będę robić. Mogę Pani dodatkowo w domu sprzątać.
– Mam już kogoś do pomocy, także dziękuję. No niestety – próbuję skończyć rozmowę bo 3300 plus umowa to thank you very much, kiss my ass, talk to the hand, a ona w międzyczasie dodaje, że jak Zielonka to druga strefa także jeszcze bilet by się przydało żebym Pani kupiła.
– To Pani się zastanowi.
Kochaniutka ja już po twoim „Halo” zakończyłam proces zastanawiania się. Nie dam Ci tknąć mojego dziecka. Psa Ci nie dam wyprowadzić. Co prawda nie mam psa, ale to bez różnicy bo nawet gdybym miała to i tak bym Ci go nie dała.
Macierzyński to fajny okres. Siedzisz w domu, bawisz się z dzieckiem, przewijasz, karmisz i dalej się bawisz, a hajsik spływa na konto. Ale o ile nie jesteś żoną Hollywood, to po roku sielanki nastaje ten moment kiedy trzeba zdjąć dres, umyć włosy i wyjść z domu – UWAGA – bez wózka. I choć jesteś przekonana, że twój szef to ten mały typ uświniony kaszką, to po roku ten drugi nieco starszy i co najwyżej z wkurwem na twarzy czeka na Ciebie rano zupełnie niezainteresowany ile pobudek zaliczyłaś w nocy i w jakim kolorze była kupka. Co więcej, jego nawet nie interesuje czy kupka w ogóle była.
Po 14 miesiącach wakacji spędzonych na 3 piętrze bez windy z dzieckiem gardzącym snem przyszła pora na mnie. Spoko, nawet się cieszyłam. Kontakt z ludźmi innymi niż gatunek mama, mile widziany. I wtedy ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że jestem matką spiętą jak dupa na wakacjach w Egipcie kiedy dopada Cię zemsta faraona. Kandydatek na nianię odrzucam nawet za nieodpowiedni ton głosu. Sopranów nie przyjmuję, o nie! Nie będzie mi nikt do dziecka sopranem mówił. Gówniar nie przyjmuję, starszych nie przyjmuję, cycatych nie przyjmuję, plastikowych nie przyjmuję, bez studiów nie przyjmuję, gimnazjalistek nie przyjmuję…bez MBA nie przyjmuję.
Proces szukania niani jest równie ważny i skomplikowany co wybór premiera. Jak pokazuje historia wystarczy jedna zła decyzja i wyjdzie szydło z worka. Warto zaznaczyć, że w procesie tym aktywnie uczestniczy również tata, a tata jak wiadomo jest facetem. A facet jak wiadomo jest gatunkiem mniej wymagającym, kierującym się innymi kryteriami niż matka, gatunek bardziej wymagający. I kiedy tak matka szuka kogoś po pedagogice z doświadczeniem w pracy z dziećmi, pasją, kreatywnością, ciepłym głosem, absolutnie nie sopranem, co robi tata? Podsuwa Ci CV uroczej, młodej, domniemam jędrnej niuni z loczkami w kolorze złota, po kosmetologii.
W takim momencie proces poszukiwań należy poszerzyć, o cechy których idealna niania nie może posiadać. Przede wszystkim nie może być:
- Za ładna
- Nazbyt jędrna w biuście
- Zbyt wypoczęta i promienna by nie robić zbyt dużego kontrastu przy Tobie
Najlepiej żeby miała chłopaka, nadwagę i worki pod oczami porównywalne z Twoimi. Trądzik mile widziany. Reasumując idealna niania powinna wyglądać jak Mrs. Doubtfire, tyle że sikać na siedząco. Oczywiście jestem ponad to, nie posądzam męża o czyny haniebne, skądże znowu. Ale może gdyby Jennifer Gartner zatrudniła trochę brzydszą, o dekadę starszą nianię, to jednak byłaby wciąż z Benem??? Ale oczywiście ja jestem ponad to.
Po 2 tyg. poszukiwań stwierdzam, że moje życie zawodowe dobiegło już końca. Nie oddam Mila nikomu. Nie jestem chora psychicznie, zaborcza, ani przewrażliwiona, skądże?! Po prostu Polska jest za małym krajem, nie ma właściwej kandydatki do piastowania tego jakże zaszczytnego stanowiska jakim jest wycieranie tyłka jegomości Milanowi, nie moja wina. Taki kraj.
Patrzę jak Milo robi kolejną scenę, zaczynam pokładać się na podłodze, wylewać te krokodyle łzy tylko dlatego że nie pozwalam mu się napić kawy, spuścić telefonu w kiblu czy wyrwać mi wszystkich rzęs za 150 zł. I chwilami już naprawdę mam ochotę się na niego wydrzeć i trzasnąć drzwiami. Ale jestem mamą, złość i bezsilność mogą rozwalać mnie od środka, ale nie wyładowuję się na nim, nie zrobię mu krzywdy. Ale nie daje mi spokoju jak w takiej sytuacji zareaguje obca osoba? Skąd mam mieć pewność, że go nie uderzy, że nie będzie go szarpać i krzyczeć na niego.
Wtedy na moje ogłoszenie na portalu niania.pl odzywa się dziewczyna, którą na starcie skreśliłam. Młoda, ładna blondynka po kosmetologii, serio ?! Początkowo niechętnie z nią rozmawiam, ale po 20 minutach nie mogę się doczekać, aż przyjdzie. Kiedy przywitałam ją w drzwiach po serdecznym dzień dobry, nagle jakbym zniknęła. Widziała już tylko Mila, a my już wtedy wiedzieliśmy, że to jest to. Kamery ukrytej w zegarku za 350 zł kupionej w sklepie szpiegowskim nawet nie wykorzystaliśmy.
I tylko raz i to zupełnym przypadkiem jechałam za nią kiedy wyszła na pierwszy spacer z Milikiem 😊
P.S. Co w pierwszej kolejności zauważa mąż po rozmowie kwalifikacyjnej?
– No ale zdjęcie chyba stare dała, jakieś 10 kg temu…
– Co??? – udałam zaskoczoną i w skrytości mego serduszka uśmiechnęłam szczerze …Ufff 🙂