Oczywiście jak każda mama w skrytości serduszka liczę na to, że znajdzie się jakaś zabawka, która zajmie moje dziecko chociaż na 15 min. Dokładnie tak myślałam kupując basen z piłkami za 300 zł, ale po tym jak Milan zaczął z niego wyrzucać jedną piłeczkę i wychodził żeby się nią pobawić, mój entuzjazm, wiara i nadzieja nieco opadły. Wygląda na to, że kupiłam o 149 piłek za dużo. Oczywiście wciąż liczę, że któregoś pięknego dnia Milo zrozumie, że taki basen dla dziecka to jak nowe buty dla mamy.
Jeszcze nie upadłam na głowę żeby kupować fancy żyrafki z super naturalnego kauczuku za 80 zł lub drewniane zabaweczki za miljony, ale kto wie. Póki co przedstawiam Wam TOP 5 zabawek Milana, które są w sanie zając go na 15 min. Uprzedzam, nie znajdziecie ich w 5-10-15 ani Smyku, ale za to w Sex Shopie, Biedrze, Ikei nie powinno być problemu.
1.Papier toaletowy – Plusem tej zabawki jest łatwy dostęp i niska cen. Możliwe są różne opcje zapachowej oraz kolorystyczne. Zabawka ta wynaleziona została w XIV wiek – w Chinach na potrzeby władcy. Przypuszczam jednak, że z całym szacunkiem, ale Cesarzowie Dynastii Ming nie byli aż tak pomysłowi co mój Milan. On uwielbia go drzeć, degustować i roznosić po całym mieszkaniu. Obecnie mamy Velvet relaksującą lawendę. Ma subtelny zapach, estetyczny nadruk, delikatne tłoczenie, 3 super miękkie i puszyste warstwy. Jest wytrzymały i ponoć testowany dermatologicznie. Jeśli jednak twojemu dziecku papier bardzo przypadnie do gustu, sugeruję zwykły szary. Ma najlepszy skład chemiczny, a wiadomo, zdrowo się odżywiamy.
2. Słodka truskawka Durex – w tym miejscu nie chcę wchodzić w szczegóły, ale gdzie bym tego nie schowała on i tak to znajdzie. Tak się kończy kiedy zabrania się dziecku jeść słodyczy…
3. Na liście topowych zabawek jest również Sudocrem. Nic tak nie cieszy dziecka jak możliwość wypolerowania podłogi, torby, szafy, dywanu, siebie…
4. Ostatnio doznałam szoku. Milo zaczął płakać jak na zawołanie (ma prawie 9 miesięcy). Nie stękać, nie marudzić. Nie doceniacie go. W sekundę zrobił się czerwony jak cegła, łzy leciały ciurkiem, rozpętał się dramat. Tak powtarzam – wszytko to w sekundę. Wyglądał jakby go co najmniej dziewczyna pobiła albo mama dała ban na komputer, a ja tylko schowałam telefon, który leżał na łóżku, na którym się bawiliśmy. Zastanawiam się jak daleko jeszcze do sytuacji kiedy będzie kładł się na ulicy, chodniku, w sklepie na podłodze i darł, machał rękoma i nogami tylko dlatego, że coś nie poszło po jego myśli. Taki był mój brat, jak robił sceny na ulicy to było mi wstyd, no ale jak się turlał w kościele po podłodze, nie powiem, bardzo ciekawa atrakcja, urozmaicało mi to czas.
5. Zwykła czarna, plastikowa packa do naleśników jest dla mojego dziecka niebo ciekawsza niż kolorowy laptop, basen z piłkami, plastikowy telefon, pilot za stówkę. Stara, lekko stopiona na końcu packa z Ikei. No nie powiem, jestem w lekkim szoku. Drewnianej nowszej, już aż tak nie lubi dlatego wnioskuję, że skoro lubi stare, zniszczone rzeczy to przecież dostosuję się do jego gustów. Koniec z nowymi zabawkami.
Ulubionym placem zabaw mojego dziecka oczywiście nie jest salon przerobiony na bawialnie, z piękną matą, dużym kojcem i basenikiem z kulkami za 300 pierdzielonych złotych. Jego idealnym miejscem do harców jest łazienka z łatwym dostępem do szczotki, kibla i całej chemii.
Dlatego tak się zastanawiam…czy zamiast zabawek nie lepiej kupić nowe garnki itp.!!? 😉